Bono
http://znajdki.pl/nowedomy/adopcje2013/81-bono#sigProId744fdd300f
A JEDNAK ! ! ! NASZ SENIOR BONO MA DOM ! ! ! !
Bono dołączył Aksy - owczarka niemieckiego, który także został przez właścicieli adoptowany i to ze znajdek.
Serdecznie pozdrawiamy.
List psiaka:
W chwili, gdy zwątpiłem w miłość mojego Pana, straciłem sens życia.
Wtedy, gdy wyrzucił mnie z samochodu, byłem pewien, ze zostawił mnie przy drodze na chwilę, może na dzień, dwa.. Często zdarzało się, ze nie miał dla mnie czasu; nie dawał mi wtedy jedzenia, ani wody, ale nigdy nie zawoził mnie na drogę.. Tym razem to zrobił. Nie rozumiałem, dlaczego, ale byłem pewien, ze wróci. Kiedy nadjeżdżał jakiś samochód za każdym razem wychodziłem na środek ulicy, żeby mnie zauważył. Za każdym razem wierzyłem, że to mój Pan. Że załatwił już swoje sprawy i wrócił… Ale to nigdy nie był on. Obcy ludzie zatrzymywali swoje auta z piskiem opon, otwierali okno i krzyczeli, żebym się wynosił z drogi…
Byłem bardzo głodny, zmarznięty i spragniony. Nie miałem siły. Nie jestem już młody. 12 lat służyłem swojemu człowiekowi. Pilnowałem jego domu, bezpieczeństwa jego dzieci, byłem gotów dla niego umrzeć... Kiedyś, dawno temu gdy byłem jeszcze młody i piękny, mój Pan zabierał mnie nawet na spacery. Pokazywał mnie kolegom, a oni zazdrościli mu takiego pięknego owczarka.. Później już nie chodziliśmy na spacery. Mieszkałem na dworzu koło domu. Pan dawał mi jedzenie i wodę. Prawie mnie nie bił, a czesem nawet do mnie mówił: „dobre z ciebie bydlę”. Kochałem go...
W końcu zrozumiałem, że straciłem swój dom i swojego człowieka. Zrozumiałem, ze już mnie nie chce, że nie jestem mu potrzebny. Może za słabo się starałem? Może znalazł sobie lepszego, młodszego stróża?
Leżałem nadal w tym samym miejscu. Nie miałem, dokąd pójść, nie miałem po co. Nie wiedziałem gdzie szukać jedzenia, ani po co właściwie miałbym go szukać?
Chciałem umrzeć.
Wtedy zatrzymała się obok mnie mała Pani. Wysiadła z samochodu, otworzyła szeroko drzwi i powiedziała, żebym wsiadł, że nie mogę tu dłużej zostać, bo stanie mi się krzywda.. Pogłaskała mnie i powiedziała, żebym się nie bał, że nie spotka mnie nic złego. Wsiadłem i pojechaliśmy.
Mieszkam tam teraz z 30-oma innymi psami i z małą Panią. Fundacja to taki dom dla pechowców, którzy czekają na szczęśliwy los. Niektórym z nas się udaje. Czasem przyjeżdżają tu ludzie i zabierają kogoś z nas do swojego domu. Wtedy właśnie pechowcy zamieniają się w szczęściarzy. Bardzo chciałbym być jednym z nich, ale wiem, że to niemożliwe.. Komu potrzebny taki stary, niezdarny pies jak ja? Stary pies to same kłopoty, więc pewnie umrę tutaj.
Owczarek Bono